Siedemnaście stóp wolności


Nieposkromiona w rozszerzaniu swojego terytorium ludzkość doczekała się w końcu ostrej, wirusowej riposty ze strony umęczonej planety. To co w makroskali widzi mi się jako nieuniknione i poniekąd zasłużone, w skali mikro budzi gniew bo wywraca moje najważniejsze plany do góry nogami i stawia w obliczu życia w przykrej niepewności. Nie miałem na ten rok tak ambitnych zamierzeń jak Szlak Appalachów, ale moje serce zostało za oceanem więc odwołanie lotów, a następnie uwięzienie w domu na wiele tygodni, mocno podkopało moje morale.

Z różnych względów zrezygnowałem z wiosennej wędrówki z Agnieszką czego nieco żałuję, ale po okresie przymusowej izolacji miałem inne sprawy którymi chciałem się zająć w pierwszej kolejności. Decyzja okazała się słuszna, po kilkunastu latach pokonałem największą chyba życiową traumę i wreszcie mam w kieszeni prawo jazdy. Idąc za ciosem kupiłem samochód i czas teraz odciskać węglowy ślad dorzucając swoją cegiełkę do globalnego ocieplenia. Kwestie etyczne i środowiskowe nie są dla mnie obojętne, ale najwyraźniej wchodzę już w ten etap życia kiedy perspektywa przyszłości z wszechogarniającego idealizmu zawęża się do tego dnia kiedy moja biologiczna maszyneria nie będzie już w stanie powstrzymać postępującej entropii. Inaczej mówiąc: czas zadbać o czas który mi pozostał.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... albo chodzenia. Gdyby nie narzucone przez brak samochodu ograniczenia prawdopodobnie nigdy nie zainteresowałbym się długimi wędrówkami. To, że poruszanie się na piechotę uznaję za zupełnie naturalne sprawia, że łatwo mi robić to co dla przyrośniętej do samochodowych foteli większości jest kompletną aberracją. Z drugiej strony, uzależnienie od komunikacji publicznej znacznie zawęża krąg możliwych do odwiedzenia miejsc. Żywię nadzieję, że prawo jazdy zwiększy pola mojej eksploracji dając mi jeszcze więcej upragnionej wolności.

W najbliższych tygodniach i miesiącach będę się oswajał z nową rolą w ekosystemie. Planuję zobaczyć miejsca w których jeszcze nie byłem, a także odwiedzić te za którymi bardzo tęsknię. Trzymajcie kciuki za mnie i mój siedemnastostopowy wehikuł zwany, ze względu na historię odbytych podróży, Albańczykiem.



Staying strong. moving on.